Trochę mnie nie było, ale z 2 października wróciłam do pracy i czas się dramatycznie skurczył. No dobrze, czasu mniej, ale obowiązki domowe, mamowe i żonowe dalej zostały (na całe szczęście:)).
Tymczasem mój As zaskakuje mnie pozytywnie praktycznie codziennie. Również tym, że znów się rozchorował. Niewątpliwie kolejna choroba to sygnał, że musimy włączyć suplementy, co też uczyniłam i czekam na ich cudowne efekty odpornościowe.
Czyli tak: na minus – kolejna choroba, wynik marnej diety i spadku odporności również przez intensywny wzrost. Na plus – Młody samodzielnie robi większość zadań domowych, nawet udało się nam wdrożyć czytanie tematów z podręczników, gdzie to on czyta nie ja. Poza historią, na której zależało mi najbardziej, ale może przyjdzie z czasem. Niemiecki też w miarę chętnie ogarnia i całkiem fajnie mu wchodzi. Jest uśmiechnięty, otwarty, zabawny i wesoły.
A jutro wraca do szkoły i będziemy mieć kolejny tydzień za sobą. Czas jednak gna jak Struś Pędziwiatr.