Dziś wróciłam o 21 z pracy. Czułam w kościach, że Młody nie ruszył historii sam, pomimo naszych ustaleń. Ja wiem, że on chce, tylko nagle paraliż go dopada i ani rączką ani nóżką…to silniejsze od niego.
Spał, gdy wróciłam, ale w zasadzie to nawet dobrze, skoro przed nami nauka. Całkiem chętnie podszedł do tematu, ale tylko na początku. Potem szukałam zapałek dla podtrzymania jego opadających powiek. W końcu po godzinie poddałam się. Akurat zadzwonił, siedzący obecnie na obczyźnie mój mąż.
-Cześć kochanie, co tam słychać?
-Właśnie skończyłam historię z Młodym.
– I jak poszło?
-Ja się nauczyłam, a on nie wiem.
-To jaki chcesz tornister? Kupić ci pod kolor paznokci?
No tak, potem futerko, buty, okulary pod kolor…
Jak tu go nie kochać.