Dopadła nas choroba. As od wczoraj z bólem gardła, mega katarem i ogólnym osłabieniem. Zachwycony, bo został w domu. Podobno w szkole wirus opanował wszystkie klasy. W zasadzie lepiej, że zachorował teraz, niż miałoby go dopaść jak już się lekcje w pełni rozkręcą. Tymczasem musimy ogarnąć odporność. Od października wracam do pracy w pełnym wymiarze, nie wiem, czy i jak to wszystko ogarnę.
A już pojawiła się zapowiedź sprawdzianu z chemii. Wczoraj była kartkówka z polskiego, na której nic nie napisał, bo nie mógł znaleźć wiersza w książce. Oczywiście nie zgłosił tego pani, więc będzie pierwsza lufa. Szkoda. Pytam go, co robił w szkole na polskim, skoro kartkówka była z wiersza, który przerabiali.
-Spałem mamo.
To była odpowiedź bez sarkazmu. Rzeczywiście musiał spać, bo innego wytłumaczenia nie ma.
Twoje słowa” mamy kartkówkę” wydały mi się takie znajome ? Ja też tak mówię o szkole swojego Asa w liczbie mnogiej ? a przecież to On chodzi do szkoły ! To chyba taki syndrom ZAsadniczo ZAintersowanej mamy ? Pozdrawiam ciepło i zdrówka synowi życzę ?
Coś w tym jest:) Na szczęście(?) mamy jako kartę przetargową komputer – od zawsze. Dzięki niemu idziemy do przodu. Ciekawa jestem, co by było, gdybyśmy żyli w czasach mojego dzieciństwa, co byłoby kartą przetargową???:)
Młody jest słuchowcem – w związku z tym ciężko z nadrabianiem.