Nadal nie znamy dokładnej daty operacji mojego męża, ale na 90% termin przypadnie na drugi tydzień grudnia. Staram się myśleć w dobrą stronę, ale średnio mi to wychodzi. Muszę wiedzieć trochę wcześniej, bo chłopcy na 2 tyg będą musieli zamieszkać u taty. Na szczęście jest taka opcja, chociaż tyle.
Tymczasem życie mknie. Dziś i jutro spędzam na Wschodnioeuropejskim Forum Biznesowym. Moja obecność tam to średnio trafiony pomysł, no ale skoro zapłaciłam już za uczestnictwo, to trudno. Jednym z wystawców jest moja serdeczna koleżanka, która sprzedaje fotele do masażu – jeden z nich kupuję, ale przetestowałam wszystkie – z nudów (bo to były wykłady) masowałam się na różnych fotelach w sumie ze 4 godziny i potem byłam tak zmęczona, że myślałam, że nie dojadę do domu 😉 Wszystko mnie boli:)) Ale masaż miałam wszystkiego, łącznie ze stopami!
No i zmarzłam tam okrutnie, więc już czuję, że coś muszę zadziałać, żeby się nie rozłożyć. Starszak też kicha, chociaż udaje, że to nie on, żebym z lekami nie wkroczyła, a Młody oświadczył mi dzisiaj, że prawie mu palce od rąk odpadły, bo był na pogrzebie ze szkołą (o czym nie wiedziałam) i stał na tym zimnie ze 3 godziny (pewnie stał z godzinę, ale rozumiem go) i potem poszedł do domu, bo musiał wejść pod koc, żeby się ugrzać. Oświadczył mi to kichając oczywiście i poszedł do siebie (o bosych stopach ;-)). Dobrze, że namówiłam go dziś na długi rękaw i bluzę pod tą cienką kurtkę, bo zimowej oczywiście nie założył, bo…jeszcze nie ma zimy. Butów zimowych też nie założył, bo jeszcze nie ma śniegu, a one „są na śnieg”. Wszystko na temat, od lat to samo, więc spokój rządzi i króluje.
Jutro sprawdzian z geografii – a już miałam nie pisać dziś o sprawdzianach ;-P