Nadszedł upragniony oddech – właściwie tak powinnam napisać tydzień temu:) Tymczasem dobiega końca drugi tydzień ferii, a ja nie wiem, kiedy to zleciało.
Młody zaczytuje się w…Wattpadzie! Nie wiem, czy się cieszyć, czy martwić, bo nie mam kontroli nad tym co tam ludzie publikują, ale myślę sobie, że właściwie to jeśli chodzi o net, to chyba żaden rodzic nie ma kontroli, więc pozostaje mi liczyć na jego zdrowy rozsądek i cieszyć się, że wyszedł poza encyklopedie. Mało tego, słucha „Quo vadis” i nawet go zaciekawiło! Nadal chce iść do liceum i wybrał sobie takie, jakie i ja bym dla niego wybrała.
Przyszły też wyniki próbnych egzaminów: polski 50%, angielski 90%, matematyka 63%. W matmie zrobił głupie błędy, nie wiem, jak to możliwe, ale chyba tego nie przeskoczymy, bo wiedzę ma szeroką. Angielski mnie nie zaskoczył, chociaż Młody myślał, że napisał na 100%:) A polski zgodnie z oczekiwaniami. Zobaczymy, jak będzie po właściwych egzaminach.
Mam wrażenie, że on dojrzewa z dnia na dzień do wszystkiego: do liceum, do nauki, do rozmów i do życia w ogóle, bo pojawiły się już pierwsze pryszcze a kończy mutacja.
Uwielbiam z nim rozmawiać, jest mega ciekawym człowiekiem i z tym swoim niestandardowym podejściem do życia ciągnie mnie fascynuje:)
No i nie mogę się na niego napatrzeć, taki fajny z niego gość:) Niedługo będę patrzeć w górę, tak rośnie!
Poza tym, przez rekonwalescencję pooperacyjną mojego męża i jego długi pobyt w domu, zacieśniły się między moim mężem i Młodym relacje. Rozmawiają na 1000 tematów, co jest niezwykłe, jeśli spojrzeć wstecz.
Kiedy patrzę na moich synów widzę, że nie zmarnowałam życia:)) Straszy właśnie upiekł dwa strudle z jabłkami i pobiegł po lody. Świętujemy ferie:)