Po ostatnich wizytach u psychiatrów (tak się złożyło, że dwóch różnych) zaczęłam się zastanawiać, czy obrana przeze mnie droga jest słuszna. Czy rzeczywiście mogłam coś zrobić podając Młodemu wcześniej leki, żeby wydobyć go z lęków dotyczących nowych osób?
Umówiłam się na konsultacje z terapeutką, moją koleżanką. Może mnie trochę wyprostuje.
W czwartek byliśmy w lekarza prowadzącego mojego syna od początku, udało mu się wrócić do zdrowia i do pracy. Nic nie mówił o lekach, ale o tym, że Młody nie był bywalcem zbyt wielu terapii. Powiedział mi wręcz, że nie jest przyzwyczajony, żeby rodzice nie chcieli terapii i sami pracowali. Ale z drugiej strony, nie mieliśmy wyjścia, bo u nas takich terapii po prostu nie ma. A jak są, to ceny są dla mnie nie do przeskoczenia. Aż do tych wizyt wydawało mi się, że idziemy dobrą drogą. A teraz nie mam pewności, czy dobrze zrobiliśmy. Ech.
Takie to dylemaciki mam.
P.S. Orzeczenie będziemy mieć w sierpniu jednak.
Mam czasem podobne myśli. Jednak najważniejszą terapię dziecko ma tam , gdzie najczęściej przebywa, czyli w domu. Ja, podobnie jak Ty, działam świadomie ( a z całą pewnością z najlepszymi intencjami), a na terapeutów można tracić różnych- dla niektórych to tylko praca- i specjalnie się nie przejmują. A kosztuje to wszystko krocie.
Zatem świadomy i zaangażowany rodzic jest nie do przecenienia ☺️
Z tego co piszesz widać jakie duże macie efekty. Jak myślisz czyja to zasługa?😄👏
Pozdrawiam serdecznie ☀️
No tak, tylko że bycie świadomym rodzicem wiąże się z ciągłym zdobywaniem wiedzy i pewnie też z takimi dylematami. W zasadzie idziemy droga, którą jest jedną wielką zagadką: co będzie na jej końcu? Czy napewno ten szczyt, który chcemy zdobyć? 🙂 Ostatnio ja mam cięższy okres. Przedstawiam się na bycie matką prawie dorosłych dzieci i ciężko mi to idzie, szczególnie w asyście innych rodzinnych problemów… No nic, byle do przodu:)