Korzystając z okazji, że nie ma dzieci, wyjechałam na tydzień z moim mężem. On do pracy, ja niekoniecznie:). Lubię takie wyjazdy, chociaż nieczęsto mają miejsce. Zwykle czas w drodze wypełnia nam rozmowa od dzieciach. Układanie planów wychowawczych, roztrząsanie dotychczasowych porażek. Zawsze to coś daje. Do tej pory ustaliliśmy kilka podstawowych zasad działania:
- Spokój i opanowanie gwarancją sukcesu, czyli dobrej komunikacji i zdrowej atmosfery.
- Kiedy nerwy wezmą górę wróć po opanowaniu emocji i wytłumacz swoje zachowanie. Jeśli trzeba, przeproś.
- Druga strona zawsze ma prawo do swojego zdania.
- Swoją rację forsuj nie na siłę ale za pomocą mocnych, racjonalnych argumentów.
- Wyznajemy zasadę: jeśli chcesz, żeby ktoś szanował twoje zdanie, szanuj również zdanie tego kogoś. Nawet, jeśli jest inne.
- Pamiętaj, że jesteś wśród osób, które cię kochają i nikt nie chce cię skrzywdzić.
- Każdy ma prawo mieć lepszy i gorszy dzień.
- Masz prawo do złości, ale nie masz prawa do obrażania innych.
Wbrew temu, co się wydaje, to wcale nie są proste zasady. W szczególności, gdy emocje parują uszami, a na usta cisną się słowa, których na codzień wcale sie nie używa.
Ostatnio niezbyt ładnie odezwałam się do mojego Asa, który nie chciał się po dobroci wynieść z mojej sypialni (a chciałam iść spać).
-Wynocha!!!- wrzasnęłam po 50 prośbach – do jasnej Anielki!!!!
-Musisz się tak od razu wydzierać? – obraziło sie moje dziecię – może trochę grzeczniej byś się do mnie odzywała, co? -powiedział na odchodne powolnie płynąc przez mój pokój. Po chwili usłyszałam tylko trzaśnięcie drzwiami od jego pokoju.
K popatrzył na mnie z ciekawością, co też wyczyta z moich oczu.
– Nie patrz tak na mnie – powiedziałam szybko – na razie tylko zobaczysz błyskawice i parę z nozdrzy i uszu. NIC nie mów. Słyszałam, jak się odezwałam – dodałam po cichu. K przytulił mnie mocno.
-Lepiej Ci?
-Nie – rzekłam zgodnie z prawdą i wygramoliłam się z łóżka.
Weszłam po cichu do pokoju Asa. Leżał na brzuchu z głową schowaną w poduszce. Złość unosiła się w powietrzu jak stęchlizna. Usiadłam na brzegu sofy i pogłaskałam go po głowie.
-Masz rację, mogłam grzeczniej się odezwać – powiedziałam cicho. Nawet się nie poruszył. – A już na pewno nie powinnam powiedzieć do ciebie „wynocha”- kontynuuję – ale wytłumacz mi, dlaczego nie zareagowałeś na moje grzeczne prośby, tylko dopiero jak się wściekłam?
Cisza.
– Kocham cię i gdyby mi nie zależało na tobie i żebyśmy mieli fajną atmosferę w domu, to w ogóle bym tu nie przyszła, tylko też bym się obraziła. A to wcale nie jest fajne, prawda? – zapytałam licząc na jego zdrowy rozsądek.
-Chciałem dokończyć oglądanie filmu! – odezwał się w końcu, co prawda z wyrzutem – mówiłem ci!!!
-No dobrze, rozumiem, ale ja jutro idę do pracy, a film przecież możemy nagrać i właśnie ci się nagrywa. Czy gdybym chciała dla ciebie źle, to nagrywałabym ten film?
-Nie
-No właśnie. Nie chcę, żebyśmy kończyli dzień pokłóceni przez jakiś film, ok?
-Ok
-Popatrzysz na mnie na zgodę? Chcę widzieć w twoich oczach, że złość wyparowała.
Podnosi głowę, przez ułamek sekundy patrzy mi w oczy i szybko opuszcza głowę z powrotem. Dla niego to i tak dużo, dla mnie wystarczy.
-Zgoda? – pytam, całując go w czoło
-Zgoda – słyszę odpowiedź i cieszę się, bo zwykle odpowiedzi nie ma, nawet gdy złość odtaja.
Kiedyś ktoś użył określenia „traktować kogoś jak zgniłe jajo” – tu bardzo to pasuje. Czasem jednak trzeba podchodzić ostrożnie, bo jeśli zaniebamy kiełkującą złość u nastolatka, na dobrym gruncie rozrośnie się do buntu, który bardzo ciężko będzie stłumić, jeśli wyłoni się w oparciu o złość, poczucie niezrozumienia, samotności i agresję. Wtedy będziemy mieć jak w banku, że nasze dziecię poszuka sobie towarzystwa, które je zaakceptuje, albo zrobi rzeczy dla poczucia akceptacji, których byśmy się nigdy nie spodziewali.
I nie chodzi o to, żeby przyznać rację jednej ze stron. Wcale nie o to chodzi, bo każda ze stron miała swoją rację – tylko znaleźć przestrzeń, żeby obie racje mogły ze sobą współistnieć.
Wyszłam cicho z jego pokoju i wpadłam na Starszaka.
-Znowu awanturka? – uśmiechnął się do mnie i mnie przytulił. „Mnie przytulił” to dobre określenie, bo jest ode mnie wyższy i proporcje nieco się odwróciły.
-Dajemy radę – opowiedziałam mu z uśmiechem – i coraz lepiej nam idzie. Konflikt zażegnany. – pocałowałam go w policzek i wróciłam do sypialni.
Tym razem przytulił mnie K.