Począwszy od wakacji, gdzie Młody zaskoczył nas podjętymi próbami wyjścia do świata, wrzesień to po prostu miesiąc cudów.
Nowa szkoła nie sprawiła nawrotu stanów lękowych, wręcz przeciwnie:
-jeździ SAM rowerem do szkoły
-kupuje sobie SAM w piekarni drobne smakołyki
-odrabia SAM lekcje, czasem tylko muszę go z czegoś przepytać
-postanowił przebierać się na w-f
-słucha lektur z audiobooka bez przysypiania
-SAM sobie robi rano jajecznicę
-panuje nad paniką.
-jest uśmiechnięty i zadowolony, pomimo natłoku obowiązków i ogromu zadawanych do domu lekcji
Bardzo mnie to cieszy, ale zastanawiam się nad jedną rzeczą:
-co sprawiło tak ogromna zmianę?
Dlaczego wcześniej to nie było możliwe? Jak to się stało, że przełamał się naraz do tylu nowych czynności? Czy gdzieś popełniałam błąd, że nie był wstanie wcześniej się przełamać?
Czy to tylko kwestia jego dojrzałości i braku nacisku z naszej strony, wynik wieloletniego tłumaczenia, słuchania go?
No i właśnie taką mam zagadkę.
Dodam jeszcze, że właśnie choruje trzeci dzień, cherla jak gruźlik, ale dzielnie odrabia lekcje na bieżąco. Mam wrażenie, że moje dziecko obudziło się z zimowego snu.