W tym roku majówka=3000km, tyle zrobimy w ciągu tygodnia, ponieważ najpierw odwozimy rodziców nad morze, potem Młodego na majówkę do taty (miał z nim jechać wcześniej, ale ma wycieczkę i trzeba go dowieźć) pod Austrię, potem znów nad morze odebrać rodziców.
1 majato dzień, kiedy odwozimy Młodego do jego taty. Wyjeżdżamy z godzinnym opóźnieniem, chociaż tak naprawdę, to po cichu założyłam, że nie wyjedziemy wcześniej niż o 8:00. Umówiłam się z exem ok 15-tej, więc mamy jeszcze czas na przerwy. Trochę sobie gadamy po drodze. Gdy przekraczamy granicę z Czechami, Młody nagle się ożywia.
– Mamo, jesteśmy już za granicą?
-Tak, a co?
– Jak tu pięknie! Te góry jakoś tak inaczej wyglądają!
W Pradze orientuję się, że nie zabrałam paszportu Młodego (dowód dawno gdzieś zgubił).
– A ja widziałem ten paszport, jak wychodziłem – obwieszcza Młody, gdy słyszy mój lament.
– To dlaczego go nie zabrałeś? – nie mogę oprzeć się zdziwieniu
– Bo nie sądziłem, że będzie potrzebny…
Jakoś tracę humor, bo nie dość, że na śmierć zapomniałam o tym paszporcie, chociaż leżał sobie grzecznie uszykowany na komodzie (jak ja mogłam go nie zauważyć!), to jeszcze przypomina mi się, że nie zabrałam też jego klapek pod prysznic i butów na zmianę. Mąż mnie pociesza, że świat się nie zawali. No nie zawali się, ale nie mogę uwierzyć, że zapomniałam.
Młody od jakiegoś czasu nic nie mówi. Odwracam się do niego, żeby zobaczyć, czy nie śpi. Widzę, że siedzi zamyślony.
-Cieszysz się, że niedługo będziemy na miejscu?
-Niby tak, tylko te góry trochę za wysokie, drzew za dużo i pagórków też…
-Przecież tu jest pięknie – dziwię się.
-No tak, tylko myślę, że będę musiał z nimi dużo po tych górach chodzić…a lekko nie będzie.
…
Wraz ze zbliżaniem się do celu i mówię do Młodego, żeby ogarnął swoje rzeczy z tylnej kanapy. Nagle pokazuje mi swoją kurtkę i mówi:
-Patrz mamo, co mi się stało od plecaka chyba.
Patrzę oczywiście i widzę przetarcie na plecach kurtki o średnicy jakieś 15cm, praktycznie materiał zdarty.
-Jak co się stało? Przecież to nowa kurtka! Dlaczego od plecaka?
-No chodziłem z nim w Krakowie te 6h jak zwiedzaliśmy, a jak mnie plecy bolały!
-Jakie 6h? Przecież kazałam ci go zostawić w autobusie, dlaczego go ze sobą zabrałeś? Miałeś wziąć tylko portfel i parasol!
-Nie wiem. Nic nie mówiłaś!
Mąż chichocze. Mówiłam mu z 10 razy. O 9 za dużo, bo się wyłączył. A specjalnie nie dałam mu walizki, żeby na wycieczce do Bochni, w kopalni mu kółka nie odpadły. To teraz mam nową kurtkę do kupienia. Masz ci los.