Dziś nie będzie o Asie, dziś będzie o starości.
Od wczoraj w szpitalu leży mama mojego męża. Nie jest ona babcią moich dzieci, nie mają z nią żadnych relacji poza grzecznościowymi. Wynika to z jej nastawienia do życia i wcześniejszego braku potrzeby bycia z ludźmi.
Żeby ułatwić jednak opisywanie dzisiejszej sytuacji będą ją nazywać Babcią, ponieważ ma do tego pełne prawo mając 85 lat.
Brak relacji usprawiedliwia nieco nieczułość mojego Asa wobec np pójścia do niej do szpitala, w odróżnieniu od mojego Starszaka, który chętnie się ze mną do tego szpitala wybrał.
Babcia ma demencję i jest z racji szpitala i stresu z tym związanego nieco bardziej splątana niż zwykle. Leży w pokoju z dwiema innymi staruszkami.
Tyle tytułem wstępu. Wybrałam się tam dziś o 13-tej, posiedziałam godzinkę i przy wyjściu powiedziałam Babci, że zajrzę do niej jeszcze o 18-tej.
Na to zerwała się jej sąsiadka z łóżka obok i zagrzmiała:
-Nie za często coś pani przychodzi?? Chyba jest pani u kogoś???
Zrobiłam oczy jak 5 zł, no zatkało mnie jak nie wiem co, nabrałam powietrza w płuca, bo zarówno obecne, jak i planowane odwiedziny byłyby w porze oficjalnych odwiedzin i już miałam coś odpowiedzieć, gdy ta pani zamrugała szybko powiekami i oznajmiła:
-Oj, przepraszam. Pomyliło mi się. Myślałam, że jestem u siebie w domu.
Wieczorem przyniosłam Babci kolację. Przyszłam razem ze Starszakiem. Zastaliśmy obie babcie pogrążone w rozmowie. Nasza Babcia zaczęła mi opowiadać, jak to przed chwilą siała buraki na łóżku obok i karmiła koty, które przyniosła mamusia. A ten tu obok, to jest już najedzony i nie ucieknie przez otwarte drzwi sali. Musiała mówić tak przekonywująco, że sąsiadka z łóżka obok wręczyła babci rekalmówkę z Biedronki.
-A na co to? – zapytała Babcia
-A na te koty, co pani tu ma – odpowiedziała sąsiadka i poszła się umyć.
Gdy wróciliśmy, Starszak zapytał mnie, czy sądzę, że ona w tym swoim świecie jest szczęśliwa a Aspi, jak wyglądały te koty.